– „Nasiono zła” to komiks o stracie oraz próbie radzenia sobie z nią. Gdy pisałem ten epizod, sam żegnałem bliską osobę – mówi w rozmowie z Głosem24 Tomasz Grodecki, scenarzysta komiksu z przygodami Ćmy, którego określa jako "niesuperbohaterskiego superbohatera". – Cyprian Leopold Różewicz za dnia jest przedstawicielem warszawskiej awangardy, samotnym artystą i ekscentrykiem – mówi o zamaskowanym mścicielu jego pomysłodawca i dodaje: – Nocą zaś to detektyw i śmiałek ukryty za białą maską. Działa w XX-leciu międzywojennym, ale w wydaniu retrofuturystycznym.
Panteon polskich superbohaterów komiksowych wzbogacił się o nową postać - Ćmę, która zadebiutowała 26 maja zeszłego roku. Od tamtej pory historia retrofuturystycznego herosa z dwudziestolecia międzywojennego doczekała się trzeciej zeszytowej odsłony a kolejna część jest już w przygotowaniu.
O nowych przygodach śmiałka w bieli rozmawiamy z pomysłodawcą i scenarzystą komiksu, Tomaszem Grodeckim, oraz rysownikami - Rafą Janko i Grzegorzem Kaczmarczykiem, odpowiedzialnymi za oprawę graficzną najnowszej, trzeciej części.
Na wstępie gratuluję nominacji do Nagrody „Nowej Fantastyki”. Domyślam się, że dostrzeżenie Ćmy przez redakcję miesięcznika to spore wyróżnienie. Tomek, jak zareagowałeś na informację o nominacji?
Tomasz Grodecki (scenarzysta, pomysłodawca): Dzięki! „Nowa Fantastyka” to bez wątpienia najważniejszy miesięcznik poświęcony temu gatunkowi w Polsce. Nie ukrywam, że nominację do nagrody przyjąłem z pewnym wzruszeniem. Czytam „Nową Fantastykę”. Miałem okazję poznać jej kultowego redaktora, śp. Macieja Parowskiego, który nazwał mnie kiedyś „fantastycznym bratem łatą”. Wielokrotnie wysyłałem też „Nowej Fantastyce” swoje artykuły, ale te… zawsze były odrzucane. Znalazłem jednak inny sposób, by dostać się na łamy pisma (śmiech).
Tomek, jesteś mocno zaangażowany w promowanie komiksu. Jak przedstawiasz Ćmę tym, którzy jeszcze go nie znają?
Tomasz Grodecki: To niesuperbohaterski superbohater (śmiech). Na dodatek o jednej supersłabości, czyli pociągu do światła. Światło paraliżuje Ćmę. Cyprian Leopold Różewicz za dnia jest przedstawicielem warszawskiej awangardy, samotnym artystą i ekscentrykiem. Nocą zaś to detektyw i śmiałek ukryty za białą maską. Działa w XX-leciu międzywojennym, ale w wydaniu retrofuturystycznym (mariaż starych czasów z nowoczesną techniką, jak smartfony i nie tylko).
Gdy czyta się kolejny epizod „Ćmy” („Joanna”), na usta ciśnie się słynne „Co wy tam palicie?” z klasyka filmu polskiego, jakim niewątpliwie są "Psy". Wszystko za sprawą podróży w czasie głównego bohatera. Rafa, nie wiem, jak dużo mogę zdradzić z fabuły, więc powiem tylko, że przełamujecie schematy i nie sposób się z wami nudzić.
Rafa Janko (rysownik): Na początku do fabuły „Joanny” podszedłem sceptycznie… Albo może inaczej, podszedłem do niej z dystansem. Nie jestem fanem fantasy, nie jara mnie nadmiar pulpy i raczej wolę przyziemne historie. Toteż można sobie wyobrazić, jak taki człowiek, jak ja, zareagowałby na historię pełną rycerzy, koni, zamków i na domiar złego – podróży w czasie. A potem dostałem scenariusz. Nie wiem, jak to inaczej nazwać, ale po prostu kupiły mnie pierwsze strony. Poczułem w nich coś z komiksów Granta Morrisona [uznanego szkockiego scenarzysty i dramaturga – przyp. red]. Mimo rycerzy, koni i wszystkiego, co wymieniłem wcześniej, a co normalnie by mnie odrzuciło, z „Joanną” było inaczej. Możliwe, że zbyt prostym jest stwierdzenie, że podoba mi się ta historia, ale tak jest. Jest w niej coś nieoczywistego i metafizycznego. Podoba mi się, jak prawda miesza się tu z fikcją i to Czytelnikowi pozostaje zdecydować, co faktycznie miało miejsce. „Joanna” to chyba jedna z moich ulubionych historii z „Ćmy”. Nie zmienia to faktu, że już nigdy nie narysuję ani jednego konia, ani rycerza w komiksie (śmiech).
- Czytaj także:
Tomku, co cię inspirowało przy pisaniu scenariusza do trzeciego zeszytu?
Tomasz Grodecki: Komiks składa się z dwóch epizodów – tytułowego „Nasiona zła” i wspomnianej „Joanny”. Przy pierwszym sporą inspirację stanowiły komiksy Toma Kinga. Lubię tę melancholię i poetyckość, która wprost bije z historii byłego agenta CIA. Na sam proces tworzenia Zielarza, złoczyńcy tego epizodu, jak i sceny końcowe, duży wpływ miała także japońska gra „NieR Replicant” w reżyserii Yoko Taro. To najlepsza opowieść, jaką miałem okazję doświadczyć w tym medium. W przypadku „Joanny” inspiracje były trzy. Komiksy Toma Gaulda („Mooncop”, „Goliat”, „Mały drewniany robot…”), filmy Christophera Nolana („Memento”, „Incepcja”) oraz żywot Joanny d’Arc.
No właśnie, Joanna d’Arc…
Tomasz Grodecki: W naszym komiksie po prostu Aśka (śmiech). Joanna d’Arc to postać fascynująca z kilku powodów. Dla jednych święta, dla innych ikona emancypacji, jeszcze dla innych symbol narodowy Francji. Aśka inspirowała Marka Twaina, który studiowaniu jej historii poświęcił kawał życia. Sam również starałem się odrobić pracę domową.
Nawiązujesz też do polskiej kultury – Orszuli z "Trenów" Jana Kochanowskiego, ale nie tylko...
Tomasz Grodecki: Jest też Laura Palmer z „Twin Peaks” (śmiech). To właśnie na jej cześć nazwałem ukochaną Ćmy.
W „Nasionie zła” Ćma cytuje z kolei Sørena Kierkegaarda [duńskiego filozofa egzystencjalnego – przyp. red.]. Znów hołd?
Tomasz Grodecki: Raczej sposób na życie (uśmiech). „Nasiono zła” to komiks o stracie oraz próbie radzenia sobie z nią. Gdy pisałem ten epizod, sam żegnałem bliską osobę. Kierkegaard pomógł mi podnieść się z kolan.
No, dobrze, a koledzy od ołówka? Dokładali swoje pomysły?
Grzegorz Kaczmarczyk (rysownik): Tomek jako scenarzysta ma konkretne pomysły na przedstawienie historii i postaci w niej zawartych. Niewiele tam miejsca na „fikołki rysownika”. „Nasiono zła” to moja pierwsza współpraca z Tomkiem, więc może to zaufanie jeszcze nie było odpowiednio wyrobione.
Lubię pobawić się kadrowaniem podczas budowy layoutów stron. Przy „Ćmie” układ kadrów miałem już rozpisany w scenariuszu, zanim jeszcze przysiadłem do szkicowania…
Tomasz Grodecki: Momentami faktycznie rządzę (zbyt) twardą ręką (śmiech). Na pewno Grześkowi i Rafie nie można odmówić pomysłowości. Brak zdolności rysowniczych to moja supersłabość, ale niczym u Ćmy, finalnie okazało się to supermocą tego projektu. Współpracuję z absolutnie najlepszymi z najlepszych rysowników w Polsce i odczuwam z tego powodu ogromną satysfakcję. Dzięki Grześkowi, Rafie, Jakubowi [Oleksów – przyp. red.] oraz Rafałom [Bąkowiczowi i Szłapie – przyp. red.] słowo stało się ciałem. Od strony technicznej ogromny udział mają tu też nasz wydawca Paweł Timofiejuk oraz przyjaciele projektu (Mateusz Godlewski, Jakub Marcjasz, Krzysztof Kietzman…). Dziękuję im wszystkim za pomoc w realizacji moich marzeń.
- Czytaj także:
Również od strony graficznej zaskakujecie. Gotyckie klimaty, art déco, inspiracje Tamarą Łempicką czy Alfonsem Muchą… Pytam trochę prywatnie – nie zastanawialiście się nad wydaniem „Nasiona zła” w kolorze? Okładka prezentuje się fenomenalnie.
Grzegorz Kaczmarczyk: Szafowanie klimatem historyjek i rysownikami pomaga w zaskakiwaniu Odbiorcy. A zabieg z doborem rysownika pod charakter danego zeszytu uważam za trafny manewr pozwalający Czytelnikowi wczuć się w epizod dzięki odpowiedniej oprawie graficznej. Co do kolorowej wersji „Nasiona zła”, to epizod 5., rysowany przeze mnie, jest już w całości pokolorowany. Czyli gdyby Tomek miał chęć wydać „Ćmę” w kolorowej wersji, to już ma nieco roboty z głowy (choć moim zdaniem „Ćmie” do twarzy w czerni i bieli i ma to swój noirowy urok...). Ale tak, okładka Jakuba Oleksów miażdży paletą barw.
À propos kreski, pierwszy raz „Ćmę” rysują nie-Rafały. Przypomnijmy, że wcześniej za ilustracje odpowiadali Rafał Bąkowicz, Rafał Jankowski AKA Rafa Janko i Rafał Szłapa.
Grzegorz Kaczmarczyk: Wygląda na to, że rozwaliłem system rekrutacji rysowników do „Ćmy” i nieświadomie rozszerzyłem pole manewru scenarzyście przy doborze współpracowników... Lub też otworzyłem ścieżkę nowym Grześkom (śmiech).
Rafa, to twój drugi epizod „Ćmy”. Pracujesz też nad własnymi projektami i można zauważyć, że styl, którym operujesz, wciąż ewoluuje...
Rafa Janko: Dokładnie tak jest. W zasadzie to zadebiutowałem dopiero rok temu, więc można powiedzieć, że dalej jestem świeżakiem w komiksowie. Mój styl ewoluował na łamach „Ćmy”. W drugim zeszycie, w ramach historii „12:24”, Tomkowi zależało na intensywnie noirowym stylu. Po wielu dyskusjach i korektach stanęło na inspirowaniu się twórczością Franka Millera [autora m.in. „Powrotu Mrocznego Rycerza” czy „Sin City” – przyp. red.].
Z biegiem czasu wydaje mi się, że może był to błąd. Albo może trzeba było nieco spuścić z Millerowskiego tonu. W efekcie wyszedł trochę hołd dla wyżej wspomnianego twórcy, a nie wiem, czy o to chodziło (śmiech). Przy „Joannie” zbliżyłem się do mojego autorskiego stylu, ale z zachowaniem delikatnej cartoonsowości. Myślę, że wyszło to historii na dobre. Na co dzień operuję bardziej undergroundową i bardziej brudną kreską. Szczególnie przy mojej autorskiej serii „Mięcho”. Oba komiksy to komiksy superbohaterskie, ale muszę działać przy nich na różne sposoby. „Mięcho” to moja samowolka, czysta forma i brudne bloki. Przy „Ćmie” muszę się trochę ugrzecznić. Wracając do stylu, nie wiem czy finalnie zostanę przy którymkolwiek z nich. Wydaję mi się, że piękno niezależnej działalności i bycia rysownikiem polega na tym, że póki chcę, to mogę rozwijać swoją kreskę i nie spoczywać na laurach, jak miałoby to miejsce, gdybym korzystał wyłącznie ze sprawdzonych rozwiązań.
Tomasz Grodecki: Dodam może, że „hołd” dla Millera był moją propozycją. Niektórym bardzo się to nie spodobało (śmiech).
Idziecie jak burza, to już trzeci zeszyt przygód Ćmy, a nakłady się wyczerpują i robicie dodruki. Spodziewaliście się takiego rozwoju wydarzeń?
Tomasz Grodecki: Razem z Ćmą odwiedzam szkoły, konwenty czy księgarnie, mam bezpośredni kontakt z Czytelnikami. Nie mogę wprost uwierzyć, jak ta postać żyje własnym życiem! Otrzymuję na skrzynkę mailową fanowskie prace, nawet scenariusze. Niesamowicie to motywuje, ale i przypomina o odpowiedzialności, jaka spoczywa na mnie za dalszy rozwój marki.
Grzegorz Kaczmarczyk: Czułem, że Ćma ma spory potencjał (dlatego po przeczytaniu pierwszego zeszytu najpierw narysowałem fanart, a następnie zgłosiłem kandydaturę na rysownika). Skoro nakłady się wyczerpują, to oznacza, że innym „Ćma” też przypadła do gustu, a format zeszytowy sprawdza się w tym wypadku znakomicie. Chyba łatwiej wyłożyć 10 czy 15 złotych na zeszyt, aniżeli około stówy na album. W przypadku zeszytówek minusem jest uczucie niedosytu po lekturze, bo zwykle są za krótkie... Lecz czasem może lepiej się nie przejeść i czekać zniecierpliwionym na więcej...
Tomasz Grodecki: Pełna zgoda. Zeszytówki to krótki format, ale dobry na nasze zabiegane czasy. Staram się, by każdy epizod po lekturze został Czytelnikowi w pamięci, czy też skłonił go do własnych przemyśleń. Zdecydowanie traktuję komiksy jako food for thought [ang. intelektualna strawa – przyp. red.].
A co w czwartym zeszycie? Uchylicie rąbka tajemnicy?
Tomasz Grodecki: Czwarta „Ćma” będzie pulpowa. Myśl: „Twin Peaks”, „Z archiwum X”, „Stranger Things”. Pojawi się szczypta tajemnicy, a sam główny bohater napotka na swojej drodze… UFO. „Ćma” to nie tylko retrofuturyzm czy noir, ale właśnie też pulpa [opowieści groszowe z gatunku science-fiction, fantasy czy grozy wydawane od lat 20. do 50. XX wieku – przyp. red.]. Chciałbym stworzyć komiks dla wszystkich dzieciaków. Także tych dużych.
Grzegorz Kaczmarczyk: Czwarty zeszyt tworzę solowo w roli rysownika. Jeżeli ktoś polubił mój sposób przedstawiania Ćmowatego na kadrach „Nasiono zła”, to w numerze czwartym może liczyć na więcej stron w tym stylu. „Ćma #4” będzie w całości jedną, zwartą historią, w której doświadczymy zjawisk paranormalnych. To będzie kosmos (dosłownie i w przenośni) oraz dobra rozrywka dla fanów sci-fi...
Brzmi co najmniej ciekawie. To kiedy podbój Hollywood?
Tomasz Grodecki: Oby jak najszybciej (śmiech).
Tomasz Grodecki – pomysłodawca i scenarzysta „Ćmy” nominowanej do Nagrody Nowej Fantastyki w kategorii Polski komiks roku. Dziennikarskie szlify zdobywał, prowadząc kolumnę „Comix Zone” na Portalu PSX Extreme, a także pisząc do takich miejsc jak Aleteia, Interia Muzyka czy Gotham w deszczu. Z wykształcenia prawnik. Z zamiłowania cosplayer. Naczelny dandys polskiego komiksu.
Grzegorz Kaczmarczyk – rocznik '88. Urodzony w Myślenicach, wychowany w Kasince Małej, a obecnie mieszkający w Mszanie Dolnej. Grafik, rysownik, kolorysta. Od dekady twórca komiksów. Uczestnik i współtwórca kilku projektów komiksowych i około-komiksowych: „Rycerz Ciernistego Krzewu” (rysunki, kolory), „SuperHero Magazyn” (okładki i szorty komiksowe), „Lis” (okładki), „Jake Collins” (rysunki), „Zin Free Zone” / „Darmozin” (rysunki), „Nędzole” (rysunki), „Zgroza” (rysunki, kolory, okładki), „Wydział 7” (rysunki, kolory, okładki), „Ćma” (rysunki). Prywatnie (w wolnej chwili...) mąż i tata...
Rafa Janko – twórca serii komiksowej „Mięcho”, jeden z rysowników „Ćmy”. Dołożył swoją cegiełkę do komiksu „Hootin Pooy”. Student Wydziału Grafiki na Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie. Poza komiksami lubi muzykę alternatywną, niszowe materiały na polskim YouTubie, zabawę formami wizualnymi. W ostatnim czasie jego konikiem jest grafika warsztatowa.
Fot. gł.: Maksymilian Niesłuchowski