– Rezygnacja Benedykta XVI była i pozostaje decyzją niezwykle kontrowersyjną – już choćby dlatego, że nie podjął jej żaden papież od ponad 700 lat. Co więcej nigdy w historii nie zdarzyło się, by papież, który ustąpił, zachował papieskie imię oraz szaty podobne do papieskich i twierdził, że pomimo rezygnacji cały czas zachowuje jakiś duchowy związek z papiestwem – mówi w rozmowie z Głos24 Paweł Chmielewski, autor książki „Pontyfikat kryzysu. Dlaczego ustąpił papież Benedykt XVI”. – Po śmierci Józefa Ratzingera papież Bergoglio podjął bardzo wiele zdecydowanych i kontrowersyjnych decyzji, których, jak można sądzić, nie chciał podejmować za życia poprzednika. Dotyczy to między innymi tematyki podejścia duszpasterskiego wobec osób w związkach nieregularnych oraz tej samej płci – dodaje.
11 lat po podjęciu przez papieża Benedykta XVI decyzji o dobrowolnym ustąpieniu ze swojej funkcji nie cichną spekulacje na temat jego pontyfikatu i abdykacji. Czy papież Benedykt był zapowiadanym katechonem, który powstrzymywał przyjście Antychrysta? Czy na rezygnację papieża wpłynęła mafia z Sankt Gallen? I czy jego abdykacja na pewno była ważna? To tylko niektóre z pytań, na jakie stara się odpowiedzieć Paweł Chmielowski, autor książki „Pontyfikat kryzysu. Dlaczego ustąpił papież Benedykt XVI”, która ukazała się nakładem Wydawnictwa Esprit.
– W książce omawiam różnego rodzaju naciski, jakie wywierano na Benedykta w czasie jego pontyfikatu, w dużej mierze poprzez generowanie sztucznych kryzysów. To na przykład afera kondomowa, skandal Vatileaks czy nagonka wywołana zdjęciem ekskomuniki z bp. Richarda Williamsona – mówi w rozmowie z Głos24 Paweł Chmielowski, dziennikarz i publicysta. – Sądzę, że da się bronić tezy, zgodnie z którą Benedykt XVI nie ustąpiłby z urzędu, gdyby tych kryzysów nie wywoływano; mógłby wówczas sprawować pontyfikat w większym spokoju – dodaje.
Autor w swojej książce oddaje głos między innymi kard. Gerhardowi Müllerowi, bliskiemu przyjacielowi papieża Benedykta, odkrywa ciekawą paralelę pomiędzy abdykacją Celestyna w XIII wieku a tą, której dokonał Ratzinger, oraz dostrzega kluczowe momenty poważnych kryzysów, którym musiał stawić czoła Benedykt XVI.
Z autorem "Pontyfikatu kryzysu” porozmawialiśmy na temat teorii spiskowych, związanych z abdykacją Benedykta XVI.
Panie Pawle, 28 lutego 2013 r. papież Benedykt XVI dobrowolnie ustąpił ze swojej funkcji, co zapowiedział 17 dni wcześniej. Pamięta pan dzień abdykacji? Co wtedy pan czuł i myślał?
– Podobnie jak większość katolików – głębokie zdziwienie, a nawet szok. Wprawdzie Joseph Ratzinger w przeszłości sugerował, że uważa papieską rezygnację za zasadniczo możliwą, ale nikt nie traktował tych wypowiedzi zbyt dosłownie, jako że poprzednie dobrowolne ustąpienie z tronu św. Piotra miało miejsce ponad 700 lat wcześniej. Naturalnie od razu pojawiły się pytania o to, kto będzie jego następcą – i jak ułożą się relacje między nowym papieżem a Benedyktem XVI.
W swojej książce dogłębnie analizuje pan to wydarzenie i jego konsekwencje, bo też z czasem wokół tej decyzji narosło wiele mitów i teorii spiskowych. To właśnie one były powodem, dla którego podjął się pan tego tematu?
– Rozpocząłem pracę nad książką po śmierci Benedykta XVI. Jego odejście pozwoliło na perspektywę obejmującą całość szczególnego okresu po abdykacji. Pomimo upływu wielu lat od rezygnacji w świecie Kościoła nie ustały bynajmniej gwałtowne polemiki dotyczące przyczyn, przebiegu i skutków tego aktu. Formułowano różne opinie, również pod kątem rozmaitych wypowiedzi, które niejako „rzucał” światu Benedykt już z pozycji „emeryta”. Po 31 grudnia 2023 roku, kiedy odszedł, zaistniała możliwość bardziej spokojnego i analitycznego przyjrzenia się całemu problemowi rezygnacji – tym więcej, że śmierć papieża pozwoliła na opublikowanie przez osoby znające osobiście Benedykta wielu książek, wywiadów i artykułów zawierających niepublikowane wcześniej informacje.
Jak wspomniałem, wokół decyzji Benedykta XVI powstało wiele teorii spiskowych. Trudno nie zauważyć ich wzmożenia w ostatnim czasie, co związane jest nie tylko ze śmiercią papieża, ale i działalnością jego następcy. Pana zdaniem papież emeryt wpływał na pontyfikat Franciszka?
– Wpływał i to bardzo znacząco. Kiedy w 1294 roku ustąpił papież Celestyn V, jego następca Bonifacy VIII zdecydował się go uwięzić. Z dzisiejszej perspektywy brzmi to szokująco, ale Bonifacy rozumiał, że osoba Celestyna mogłaby być rozgrywana przez przeciwników nowego pontyfikatu. W przypadku papieża Benedykta nie było takiego zagrożenia, co nie oznacza, że osoba „papieża-emeryta” w Ogrodach Watykańskich nie oddziaływała na Franciszka, wprost przeciwnie. Benedykt, ustępując, zapowiadał, że nie będzie już więcej publikować żadnych tekstów. Po kilku latach zmienił zdanie i zaczął pozwalać na ogłaszanie różnych artykułów. Franciszek musiał liczyć się z ewentualną reakcją Benedykta na swoje decyzje. Po śmierci Józefa Ratzingera papież Bergoglio podjął bardzo wiele zdecydowanych i kontrowersyjnych decyzji, których, jak można sądzić, nie chciał podejmować za życia poprzednika. Dotyczy to między innymi tematyki podejścia duszpasterskiego wobec osób w związkach nieregularnych oraz tej samej płci.
W swojej książce podejmuje pan wiele wątków związanych z teoriami spiskowymi, takimi jak “mafia” z Sankt Gallen, ważność ustąpienia BXVI czy choćby legalność wyboru Franciszka. Czy ich powstanie nie jest trochę szukaniem sensacji na siłę? Pytam, ponieważ konklawe to nie tylko grupa z Sankt Galen. Decyzja wyboru Franciszka została podjęta większością kardynalskich głosów i nie była kwestionowana przez pozostałych.
– Grupa z Sankt Gallen nie jest żadną „teorią spiskową”, tylko faktyczną i konkretną grupą kardynałów, którzy obradowali regularnie w latach 1996-2006 w szwajcarskim Sankt Gallen. Pracami grupy kierował nieformalnie kardynał Carlo Maria Martini, a w jej skład wchodziło wielu znamienitych purpuratów, głównie z państw Europy Zachodniej. O działaniach Sankt Gallen publicznie wypowiadali się między innymi kardynałowie Walter Kasper i Godfried Daneels, obaj będący jej członkami. W roku 2005 kardynałowie z Sankt Gallen promowali na konklawe osobę Jorge Mario Bergoglia; wówczas bezskutecznie. Tę samą próbę podjęto w roku 2013, tym razem z sukcesem. Opisał to między innymi bliski Franciszkowi dziennikarz Austen Ivereigh, osobisty sekretarz kardynała Cormaca Murphy-O’Connora, innego z bywalców spotkań w Sankt Gallen. Podkreślę zatem raz jeszcze: to nie teoria spiskowa, tylko fakty.
Tak, ale kard. Danieels nazwał żartobliwie ową grupę „mafią” i trudno postrzegać ją jako coś więcej niż pan wspomniał: grupę „lobbystów” optującą za konkretnym kandydatem, co w kontekście konklawe i wyboru papieża jest całkiem zrozumiałe… Wróćmy jednak do teorii poddających w wątpliwość legalność decyzji Benedykta XVI o ustąpieniu i podważających prawowitość wyboru Franciszka I.
– W tych dwóch kwestiach, o których pan wspomniał, jest inaczej. Ja jednak teorie spiskowe zwalczam, a nie je wspieram. W swojej książce szczegółowo je omawiam, bo takie teorie cieszą się ogromną popularnością: w Polsce, we Włoszech, w USA. Moim zdaniem dostępna nam wiedza wskazuje, że Benedykt ustąpił w sposób legalny i tak też został wybrany Franciszek. Napisałem książkę „Pontyfikat kryzysu” również po to, by dać odpór temu, co faktycznie jest nieuzasadnioną teorią spiskową w tym zakresie, moim zdaniem, bez żadnego pokrycia w rzeczywistości. Nie szukam więc sensacji na siłę; wprost przeciwnie, staram się wykazać, że nie warto ani nie należy tego czynić.
Rozumiem, że pana zdaniem papież Benedykt nie był zapowiadanym katechonem, który powstrzymywał przyjście Antychrysta?
– Nie sądzę. Pojęcie „katechona” pojawia się w drugim liście św. Pawła do Tesaloniczan. Autor listu mówi dość enigmatycznie o postaci, która ma czasowo powstrzymywać nadejście wspomnianego Antychrysta. W historii Kościoła próbowano szukać różnych interpretacji tych słów, co często cechowało się pewną sprzecznością: jedni widzieli w antycznym Rzymie katechona, inni właśnie Antychrysta. W książce piszę o katechonie, bo ten temat pojawia się bardzo często w dyskusji o roli Benedykta XVI po jego rezygnacji; z niektórych słów jego biografa, Petera Seewalda, wynika, jakoby sam Benedykt miał pod koniec życia widzieć się w tej roli. W tym kierunku szły też sugestie abp. Georga Gänsweina, prywatnego sekretarza Benedykta, wypowiedziane w jednym z jego najgłośniejszych przemówień, które obficie cytuję i analizuję w książce. Osobiście sądzę jednak, że utożsamianie Benedykta z katechonem jest błędne; przyczyny zamieszania doktrynalnego i moralnego w Kościele są bardzo głębokie, a chaos z tym związany był dość znaczący jeszcze za życia Józefa Ratzingera.
Benedykt XVI swoje ustąpienie tłumaczył wiekiem i brakiem sił. Może też widział, że zadania, jakich musi się podjąć, przerastają go? Marco Politi pisał o pontyfikacie Benedykta wręcz jako o „upadku”. Zresztą tytuł pana książki również jest wymowny.
– Nie ulega żadnej wątpliwości, że Benedykt XVI rzeczywiście uważał się za osobę zbyt słabą, by w sposób skuteczny sprawować urząd następcy św. Piotra. Mówił o tym wielokrotnie i należy potraktować te słowa poważnie. Z drugiej strony wiadomo, że spodziewał się, iż umrze dość szybko po rezygnacji, nawet już po roku. Okazało się jednak, że żył jeszcze przez dziesięć lat. To pokazuje, że w jakimś stopniu błędnie ocenił stan swojego zdrowia.
Powiedział pan wcześniej, że decyzja Benedykta o abdykacji była legalna. Może więc zbyt dużą rolę przypisuje się, nazwijmy to, czynnikom zewnętrznym? I stąd tak duża popularność teorii spiskowych, o czym pan mówił.
– W książce omawiam różnego rodzaju naciski, jakie wywierano na Benedykta w czasie jego pontyfikatu, w dużej mierze poprzez generowanie sztucznych kryzysów. To na przykład afera kondomowa, skandal Vatileaks czy nagonka wywołana zdjęciem ekskomuniki z bp. Richarda Williamsona. Sądzę, że da się bronić tezy, zgodnie z którą Benedykt XVI nie ustąpiłby z urzędu, gdyby tych kryzysów nie wywoływano; mógłby wówczas sprawować pontyfikat w większym spokoju. W konsekwencji należy przyjąć, że rezygnacja została pośrednio wywołana przez zewnętrzne czynniki. Nie sądzę jednak, by miała za tym stać jakakolwiek konkretna grupa ludzi. Chodzi raczej o szeroką falę sprzeciwu wobec jego pontyfikatu, zarówno wewnątrz Kościoła, jak i w świecie wielkich mediów oraz polityki o nastawieniu lewicowo-liberalnym.
Papież Benedykt XVI znany był z bardziej tradycyjnego podejścia do wielu kwestii związanych z Kościołem. Franciszek wydaje się mieć na nie odmienne zdanie. Czy zatem nie jest trochę tak, że powodem powstawania teorii spiskowych jest nie tyle ustąpienie poprzedniego papieża, co działalność jego następcy?
– Rezygnacja Benedykta XVI była i pozostaje decyzją niezwykle kontrowersyjną – już choćby dlatego, że nie podjął jej żaden papież od ponad 700 lat. Co więcej nigdy w historii nie zdarzyło się, by papież, który ustąpił, zachował papieskie imię oraz szaty podobne do papieskich i twierdził, że pomimo rezygnacji cały czas zachowuje jakiś duchowy związek z papiestwem. Tak zrobił Benedykt XVI, stwarzając w ten sposób zupełnie nową sytuację. Sposób jego zachowania już po rezygnacji był przedmiotem dość powszechnej krytyki – nawet ze strony jego przyjaciół, jak kardynałowie Walter Brandmüller czy Gerhard Müller. Pontyfikat Franciszka w naturalny sposób znacząco przyczynił się do naszej oceny decyzji Benedykta, ale nawet gdyby następcą Józefa Ratzingera został człowiek o bardziej spokojnym temperamencie, rezygnacja z 2013 roku tak czy inaczej byłaby przedmiotem wielu bardzo intensywnych sporów i polemik. Właśnie dlatego napisałem książkę „Pontyfikat kryzysu”: żeby uporządkować chaos panujący wokół tego problemu i rzucić trochę światła na pytania, które wciąż zadają sobie katolicy na całym świecie.
***
PAWEŁ CHMIELEWSKI – filolog klasyczny, dziennikarz i publicysta. Od lat związany z portalem pch24h.pl. Autor wielu książek, m.in. Ogień w Kościele, Papież Franciszek i mafia z Sankt Gallen. Prywatnie mąż i ojciec.
Fot.: Mondarte, wikipedia