Pijany kierowca uderzył w znak drogowy, odbił się od niego i trafił w wiatę przystanku autobusowego. Auto wpadło do rowu, a kierowca zniknął.
W poniedziałek, 17 kwietnia, oficer dyżurny z Wolbromia otrzymał zgłoszenie o pijanym kierowcy volkswagena, który w Imbramowicach (gmina Trzyciąż) uderzył w znak drogowy i tym samym uszkodził przystanek autobusowy.
- Wezwani na interwencję policjanci, potwierdzili to zdarzenie. W rowie znajdował się uszkodzony samochód, ale kierowcy nie było na miejscu. Szybko ustalono właściciela pojazdu i adres jego zamieszkania. W trakcie czynności zauważyli, jadący w ich kierunku ciągnik rolniczy. Traktor zatrzymał się na poboczu drogi, w odległości około 100 metrów od miejsca kolizji a kierujący najwyraźniej zainteresowany sytuacją, wyszedł z ciągnika i podszedł do policjantów, oferując im pomoc – relacjonuje Katarzyna Matras z KPP w Olkuszu.
Podczas rozmowy z mężczyzną, policjanci zauważyli jego dziwne zachowanie i wyczuli od niego alkohol dlatego zdecydowali się wykonać badanie alkomatem. Okazało się, że kierowca ciągnika ma ponad 3 promile alkoholu we krwi.
Mężczyzna był zmuszony do pokazania swoich dokumentów policji. Okazało się, że to on jest właścicielem volkswagena leżącego w rowie kilka metrów przed nimi. Przyznał się policjantom, że kierował volkswagenem i podczas jazdy wpadł w poślizg, uderzył w znak drogowy i wiatę przystanku a pojazd zatrzymał w rowie. Kiedy nie mógł z niego wyjechać, postanowił, że pójdzie do swojego gospodarstwa po ciągnik rolniczy. W ten sposób chciał wyciągnąć samochód z przydrożnego rowu.
60-latkowi zabrano prawo jazdy i odpowie za swoje nieodpowiedzialne zachowanie przed sądem. Grozi mu kara do 2 lat więzienia, utrata prawa jazdy nawet na 15 lat, wysoka grzywna pieniężna, ale także sądowy zakaz prowadzenia pojazdów.
