Anna Dankowska-Borowska, córka Józefa Dulskiego, nauczycielka historii w Szkole Podstawowej nr 3 w Wieliczce wspomina: „Józef Dulski mając 20 lat, jako uczeń LO w Strzyżowie przed maturą 28 kwietnia 1950 r. został aresztowany za przynależność do antykomunistycznej organizacji Demokratyczna Armia Krajowa.“
Józef Dulski, syn Władysława i Zofii z d. Czernickiej urodził się 19 marca 1930 r. w Lubli, powiat Krosno. Władysław Dulski był pracownikiem dworu. Właściciel dworu oraz Władysław z synem Józefem w czasie II wojny światowej pod pozorem udawania się do lasu na grzybobranie pomagali partyzantom z Armii Krajowej. Józef stał na czatach.
Józef po szkole podstawowej, po zakończeniu II wojny światowej uczył się w Liceum Ogólnokształcącym w Strzyżowie, gdzie w 1949-1950 r. należał do konspiracyjnej organizacji pod nazwą Demokratyczna Armia Krajowa (DAK), która stawiała sobie za cel walkę z ustrojem komunistycznym oraz zniewoleniem materialnym i duchowym Polaków. Liczyła 40 członków (aresztowanych zostało 33). Działała na terenie: Strzyżowa, Żyznowa, Lutczy i Rudy Śląskiej.
W latach pięćdziesiątych wzmagało się ideologiczne oddziaływanie na młodzież, aby zbliżyć ją do PZPR. Temu celowi służyć miała praca ZMP, ale też i powołana do życia w 1948 r. organizacja pod nazwą Służba Polsce. ZMP szerzył kult jednostki, dotyczący zwłaszcza Stalina. Bardziej krytycznie myśląca młodzież była w tych okolicznościach narażona na szykany.
DAK powołał do życia 1 września 1949 r., w 10. rocznicę agresji Niemiec hitlerowskich na Polskę - Eugeniusz Szczepaniewicz, jeden z najbardziej zdolnych i światłych uczniów, który dobrał sobie elitę patriotycznie nastawionych kolegów. Tłem konspiracyjnych działań DAK na terenie szkół była miejscowa tradycja walki Armii Krajowej z Niemcami i szczególny szacunek dla Szarych Szeregów. Młodzi konspiratorzy z DAK zamierzali stworzyć w szkole wraz z konserwatywnie nastawionym gronem nauczycielskim bastion polskich wartości wymierzonych przeciwko sowietyzacji młodzieży. Przenikali do komunistycznych organizacji młodzieżowych po to, by je rozsadzić od wewnątrz i zepchnąć na ślepe tory. Zostali zdekonspirowani. 28 kwietnia 1950 r. aresztowano 9 uczniów LO i nauczyciela Tadeuszem Markowiczem pod zarzutem uprawiania antypaństwowej konspiracji. 21 stycznia 1951 r. usunięto ze szkoły czterech najzdolniejszych uczniów za „zajmowanie niewłaściwej postawy politycznej". Aresztowano także uczennice i uczniów Liceum Administracyjno-Handlowego w Strzyżowie oraz nauczyciela - Kazimierza Koczelę. Sąd skazał 21 uczniów na kary od 5 do 10 lat więzienia. Obu nauczycielom zarzucono „przywództwo duchowe" i skazano Tadeusza Markowicza na 1 rok więzienia, a Kazimierza Koczelę na 2,5 roku więzienia. Dakowcom przez długie lata przyszło żyć z poczuciem klęski wobec tryumfującego komunizmu. Jednak z dawnych lat pozostała wierność i niezłomność wobec określonych ideałów i wartości, co decyduje o ich duchowym zwycięstwie.
Józef Dulski w DAK pełnił funkcję zastępcy dowódcy grupy nr 2. W kwietniu 1950 r. został aresztowany i uwięziony w Urzędzie Bezpieczeństwa Publicznego w Rzeszowie. Po zakończeniu śledztwa przewieziono go do więzienia na Zamku w Rzeszowie, gdzie oczekiwał na rozprawę i wyrok. W dniach 15 do 18 lipca 1950 r. w Wojskowym Sądzie Rejonowym w Rzeszowie odbyła się rozprawa grupy DAK. Józef Dulski skazany został na 5 lat więzienia i 6 miesięcy pozbawienia praw publicznych i honorowych oraz przepadek mienia. Po uprawomocnieniu się wyroku został skierowany do więzienia karnego we Wronkach. W 1951 r. jako młodociany więzień polityczny z Wronek został przewieziony do więzienia w Jaworznie, gdzie był skazany na bardzo ciężką pracę przy fabrykacji materiałów budowlanych i wydobywaniu węgla kamiennego w miejscowej kopalni. Z więzienia wyszedł we wrześniu 1953 r. i po miesięcznym pobycie na wolności został wcielony do Wojskowych Batalionów Górniczych, gdzie służba trawa 26 miesięcy i polegała na pracy w kopalni węgla kamiennego. Na wolność wyszedł w 1955 r. Dopiero w 1991 r. – wyrok wydany na Józefa Duskiego w 1950 r. został unieważniony
Anna Dankowska-Borowska wspomina: „Pobyt mojego ojca w więzieniu zaważył na jego całym życiu. Po wyjściu z więzienia zdał maturę i ożenił się z Marią Myśliwy w 1957 r. Był bardzo zdolnym człowiekiem, który nie mógł studiować. Najtrudniejszym dla niego było otrzymanie pracy, bo nikt nie chciał go zatrudnić. W życiorysie miał informację, że był więźniem politycznym, przez co uważano go za kryminalistę. Ktoś z rodziny pomagał mu znaleźć pracę. Pracował dwa tygodnie i został zwolniony z powodu niedawnej przeszłości. Mój dziadek Paweł Myśliwy starał się pomóc zięciowi w otrzymaniu jakiejkolwiek pracy. Udało mu się załatwić pracę w charakterze robotnika na stacji kolejowej dając komu trzeba było łapówkę w postaci produktów żywnościowych wyprodukowanych w gospodarstwie. Po odbyciu kursu otrzymał pracę na stacji Moderówka jako dyżurny ruchu, a potem awansował na zawiadowcę na tej stacji i tam pracował do emerytury. Rodzice prowadzili gospodarstwo ogrodnicze o powierzchni 2 ha. Uprawiali warzywa i owoce co dawało im podstawę egzystencji. Na świat przyszły dzieci: Anna, Lidia, Magdalena.
(foto: Józef Dulski z córkami (od lewej): Lidią, Anną i żona Marią).
Mama prowadziła dom, wychowywała dzieci, pracowała w gospodarstwie i była działaczką społeczną w strukturach Zjednoczonego Stronnictwa Ludowego. Jako ceniona aktywistka była proponowana przez ZSL na posła do Sejmu ale z powodu „kryminalnej" przeszłości ojca nie znalazła się na liście wyborczej. Dopiero posłem została w ostatniej kadencji Sejmu przed przemianami w kraju w 1989 r. Tato też był członkiem ZSL-u, bo była to partia, która działała dla dobra mieszkańców wsi. W Szebniach w czasie II wojny światowej był obóz pracy, w którym więźniami byli m.in. pospolici złodziejaszkowie, z których po wojnie robiono bohaterów. Tacy ludzie byli członkami Związku Bojowników o Wolność i Demokrację. Mój ojciec nigdy do ZBoWiD-u nie należał.“
1 września 1994 r. kombatanci z DAK przekazali młodzieży Zespołu Szkół w Strzyżowie tablicę upamiętniającą ich walkę przeciw komunizmowi oraz sztandar- symbol wierności fundamentalnym ideałom narodowym: Bogu, Honorowi, Ojczyźnie.
W 1999 r. Józef Prokopowicz, organizator DAK, kolega Józefa Dulskiego, wydał w Rzeszowie książkę pt. „MŁODOŚĆ ZDEPTANA LECZ NIEUJARZMIONA Demokratyczna Armia Krajowa w latach 1949 – 1955. Zbiór szkiców, wspomnień i dokumentów z lat walki i więziennej katorgi dakowców. W niej na str. 130-135 znajdują się m.in. „Wspomnienia i refleksje“ Józefa Dulskiego. Autor wspomnień książkę ofiarował córce wraz z dedykacją: „Aby ocalić od zapomnienia mroczne i okrutne dzieje komunizmu w Polsce dając następnym pokoleniom lekcję patriotyzmu swych ojców jeden z wielu niepokornych tego okresu, autor jednego ze wspomnień, dedykuje swej kochanej córce Ani, mężowi i dzieciom ojciec Dulski Józef“.
(foto 2) Józef Dulski
Józef Dulski podsumowując swoje wspomnienia z lat 1950- 1955 pisze: „Długotrwały pobyt w różnych więzieniach i obserwacja personelu więziennego, a wcześniej funkcjonariuszy UB, skłaniały mnie często do refleksji i zadawania sobie pytania: skąd u tych ludzi było tyle wprost zwierzęcej nienawiści do nas? Przecież wychowywali się w polskich katolickich rodzinach i chodzili (zwykle krótko do polskich szkół). Zachowania tych ludzi dowodziły, że byli obarczeni dewiacjami psychicznymi, gdyż w tych instytucjach bezprawia można było dać upust niezdrowym instynktom. A może brutalna, kłamliwa propaganda zatruła doszczętnie ich umysły i serca? Byli to ludzie przeważnie słabo wykształceni i prymitywni, dlatego tym łatwiej było ich wprzęgnąć do tego rydwanu zła. Jest przerażające, jak ci ludzie mogli tak nisko upaść, że niekiedy pomimo grozy sytuacji budzili w nas litość. Często mieli trudności w skleceniu prostych zdań. Mieli ogromne luki w wykształceniu, a decydowali o życiu i śmierci swych ofiar. Sprzyjał temu stanowi zupełny brak odpowiedzialności, przymykanie oczu na ewidentne bezprawie, a wręcz ich premiowanie.
Zadaję sobie jeszcze teraz często pytanie, czy po latach, gdy ten nieludzki system został obalony i powszechnie potępiony, wiele utajnionych spraw z tamtego okresu ujrzało światło dzienne, czy ludzie, którzy uczestniczyli w tym haniebnym, zbrodniczym procederze, którzy mieli często ręce czerwone od krwi, zadali sobie trochę trudu umysłowego, aby się zastanowić nad swoją przeszłością. Nieliczne procesy byłych funkcjonariuszy tych służb dowodzą, że, niestety, ci ludzie nie wyciągnęli żadnych wniosków z przeszłości. W swoim czasie padła myśl, aby okres ten oddzielić grubą kreską. To prawda, że nie można stosować klasycznego odwetu, ale nie można również udawać, że nic złego się nie stało, nic haniebnego nie było, że są to wymysły byłych więźniów, którzy tak mówią, żeby dostać uprawnienia kombatanckie. Czy naprawdę należy puścić w niepamięć ten okrutny w naszej najnowszej historii okres, nie robiąc żadnego rozliczenia, a głównym aktorom zapewnić błogi spokój, wysokie emerytury i dodatki kombatanckie „za wyczerpującą pracę“ przy rozprawianiu się z opozycją? Byłoby to sprzeczne z dobrze pojętą zasadą winy i kary, byłaby to również potwarz dla wielu pomordowanych, zakatowanych i poniżonych ludzi, którzy mieli odwagę w tak trudnym okresie powiedzieć „Nie“. Byłaby to również zła lekcja dla rządzących, że można się nie liczyć z prawem, dobrymi obyczajami, że nie trzeba się ze swego zachowania rozliczyć.
Gdy wspominam okres aresztowania i odbywania kary, ogarnia mnie podwójne odczucie. Jedno to nieprzyjemne wspomnienie grozy tamtych lat, a drugie to satysfakcja, że nasze młodzieńcze, w gruncie rzeczy tak naiwne marzenia zostały po wielu latach spełnione i że będąc uczniami szkół średnich trafnie oceniliśmy, do czego zdąża narzucony z zewnątrz ustrój i wreszcie, że nasza skromna działalność w jakimś przecież stopniu przyczyniła się do jego upadku. Był to również dobrze zdany egzamin z patriotyzmu, wypływający nie z wychowania, ale z głębi serca. Ogarnia mnie również jakiś smutek, że w PRL tak skutecznie wyeliminowano u części społeczeństwa patriotyzm, który jest przecież ogromną siła napędową do działania w interesie narodu i ojczyzny, bez zdawania sobie pytania: „Co będę za to miał?“
Józefowi Dulskiemu w 50 rocznicę wybuchu II wojny światowej - 1. 09. 1989 r. został nadany honorowy stopień oficerski podporucznika Polskich Sił Zbrojnych przez gen. Jana Łacikowskiego, prezesa Rady Ministrów w Londynie, w 1995 r. otrzymał Odznakę Weterana Walk o Niepodległość, w 1996 r. – Krzyż Więźnia Politycznego 1939-1956, w 2001 r. – patent nr 60632 do tytułu: Weteran Walk o Wolność i Niepodległość Ojczyzny, w 2003 r. został awansowany do stopnia porucznika przez Ministra Obrony Narodowej. Zmarł 1. 12. 2014 r. i został pochowany w Szebniach k. Jasła w woj. Podkarpackim. W Jego pogrzebie uczestniczyli rodzina, koledzy, członkowie DAK, którzy odczytali uczestnikom napisany wspólnie wiersz:
„Szlachetność życia, godność człowiek,
Wierność Ojczyźnie, czystość sumienia
Oto są cele święte jak rzeka,
Która przepływa przez pokolenia.
Niech nasze słowa urosną w czyny
I niech się zadość stanie marzeniom,
Nie zmarnujemy żadnej godziny,
Wierni jak drzewa swoim korzeniom.
W sercach jest miejsce na wielką miłość
Do najjaśniejszej gwiazdy na niebie.
Mądrość przeszłości niech będzie siłą
Która nas wesprze zawsze w potrzebie.“
Żegnamy się z Tobą drogi przyjacielu słowami:
Spoczywaj w pokoju, niech Dobry Bóg przyjmie Cię do swego
Królestwa i da szczęście wieczne.
Dziękuję Pani Annie Dankowskiej-Borowskiej za wspomnienie o Ojcu i udostępnione materiały. Zapewne w Wieliczce i okolicy mieszkają dzieci, wnuki „żołnierzy wyklętych“ – zapraszam do współpracy i proszę o kontakt: jadwiga_duda@poczta.fm aby powstały kolejne artykuły Im poświęcone.
Jadwiga Duda